Jak zostać usłyszanym?

Wydaje się to takie proste... odmówisz pacierz, adresaci wysłuchają i będzie dobrze. Ale przecież wszyscy wiemy, że to tak nie działa. Właściwie, modlitwa jest traktowana trochę jako codzienny obowiązek, rytuał, większość odmawiających nawet nie zwraca uwagi na jej proszalny ton.
Czasem,  zwłaszcza w czasie trwogi, modlimy się z wyraźną intencją, czekamy na pomoc, na zmianę, na... cud? Każdy miał chyba takie sytuacje w życiu, które chciał rozwiązać wspomagając się pomocą boską. Założę się, że większość tych spraw nie zakończyła się po myśli proszącego. Dlaczego? Czyżby adresat nie słuchał?
Skąd mamy pewność, że jesteśmy słyszani?
Chyba nie ma tej pewności.
Wśród chrzescijan panuje przeświadczenie, że formuła "w imię Ojca i..." niejako włącza odbiór, a tak nie jest. Włącza nadawanie - czy będziemy usłyszani - tej gwarancji nie ma. Bóg, Jezus, święci, aniołowie mają setki milionów wołających do nich, ale i różne własne sprawy o których nawet nie możemy wiedzieć, bo nie jesteśmy na tym samym poziomie.
Wyobraź sobie amatora krótkofalowca. Siada przy swoim nadajniku, a gdzieś tam, daleko są inni, którzy też nadają i słuchają. Nie wystarczy włączyć radio na 5 minut i wysłać te swoje "call letters" w świat. Jeżeli chcesz nawiązać kontakt musisz tkwić przy aparacie nocami.
Dlaczego głodny kot miauczy i miauczy żeby dostać jeść? Bo wie, że jedno miauknięcie często nie wystarczy. Małe dziecko płacze cały czas, z głodu, bólu, żeby zostać wysłuchanym - instynktownie wie, że jedno jęknięcie to może za mało.
Czyli - im wiecej, częściej i dłużej - tym lepiej.
Tę zależność odkryto już dawno,  stąd pochodzą zalecenia częstej modlitwy, ale i form wymagających czasu. Różaniec, litanie, nowenny... specjalne modlitwy jak trwająca 54 dni nowenna pompejańska, to ma zwiększyć szanse na bycie wysłuchanym. Boski skaner trafi w końcu na twój sygnał.
A co ma być właściwie wysłuchane? Te same słowa modlitwy, które wypowiadają setki tysięcy modlących się w każdym momencie na całym świecie? Modlisz się o coś, więc miej intencję w myśli. Powtarzaj ją często. Myśl o tym. Powiedz czego pragniesz, powtórz to, pokaż że ci zależy. Nawet wtedy nie masz gwarancji... Pamiętaj o modlitwie Jezusa w ogrodzie oliwnym, pot kapał jak krwawe łzy, ale i to nie pomogło - los nie mógł się odwrócić. Kiedy ostatnio modliliście tak, że kapał z waszych czół pot?
W podsumowaniu muszę zmartwić wszelkich ludzi sprytnych, którzy rozumują mniej więcej tak: "skoro Bóg jest doskonały i wie wszystko, to wystarczy, że odmówię ten 3 minutowy paciorek rano, przecież nie będę powtarzał w kólko tego samego, On wie czego potrzebuję, bo jest nieskończenie mądry"
I tu jest cały problem - On nie wie. Nie wie, bo... może musi to wyraźnie usłyszeć? Musi zostać "dotknięty", jak Jezus kiedy to w tłumie dotknęła jego szat kobieta z krwotokiem - musiała fizycznie go dotknąć by doznać uzdrowienia.
A teraz pomyśl - jak trudno jest dotknąć boskość samym tylko słowem? Niełatwa sprawa.

Komentarze